wtorek, 3 kwietnia 2012

changes

- Zmieniłaś się
- słucham?
- Bardzo się zmieniłaś
- To dobrze czy niekoniecznie dobrze?
...cisza

- Czasami tęsknię za Tobą dokładnie taką jak kiedyś
- Zmądrzałam. To proces nieodwracalny.

czwartek, 11 marca 2010

W kinie

Siadam z brzegu


Nie

jak to nie?? Nogę muszę wyprostować. Kolano zaraz mi wyskoczy

Nie. Mnie też boli. Poza tym ja chodze na rehabilitację

ja nie chodzę, więc mnie boli bardziej, zwłaszcza w tych obcasach! Poza tym mówileś, ze jesteś gentlemanem...

Gdybyś była damą, udawałabyś chociaż że wierzysz, że nim jestem...

Kurwaaaa....(cicho, ze smutkiem)

Dama i gentleman... taaaak. Pieprzeni emeryci!

niedziela, 7 marca 2010

Pobudzacz

Są takie dni, że kawa nie działa, a ja nie wiem co ze sobą zrobić: wrócić do łóżka czy wpaść pod pociąg.
Jestem starym wyznawcą kofeiny, ale takim który już uważa na swoje bijące - bo chociaż czasem wkurza i zwodzi to żyć z nim trzeba w zgodzie i darzyć szacunkiem. Co zatem zamiast kawy? Osobiście kiedyś spróbowałam poniższego i jedynie z małymi modyfikacjami stosuję z zaciętością - o ile zasoby kuchni pozwolą. 


















Zestaw do miksera:
- sok wyciśnięty z 2 dużych cytryn
- duża garść mrożonych truskawek
- jeszcze większa garść mrożonych bananów 
- 2 łyżki jogo naturalnego
- 1/3 szklanki nektaru gruszkowego

w wersji dla łasuchów: można dodać gałkę lodów, najlepiej sorbetu z cytrusów
w wersji wieczorowej : jogurt zastępuję rumem i wtedy stosuję pomiar wg uznania:D

niedziela, 28 lutego 2010

M.pik

Powinnam kupować kulturę w sieci. W pobliskim empiku jestem już chyba gwiazdą. Kupowa łam tam już płyty, DVD, bilety na festiwale, koncerty, a także te do teatru. Książki też. Nie wyglądam na fankę romansów, ale poezję czasem przeglądam. Nikogo nie zdziwiła biografia U2 czy Myslovitz. Przy „Jak napisać scenariusz filmowy” znajomy już kasjer nieco się uśmiechnął. Dla równowagi kupiłam Cortazara. Ostatnio jednak płacąc 44.90 okazało się, że wyraz twarzy może być reklamowo bezcenny – hitem okazała się pozycja z płytą mp3 – „Świadomą drogą przez depresję”. No tak... zapomniałam dodać że w grudniu jeszcze nabyłam „Psychopaci są wśród nas”.
Ostatnio pytałam też o bilety na „La Traviatę”, ale tego już z pewnością nikt nie pamięta...

poniedziałek, 22 lutego 2010

Co.

Duszę się. Chciałabym napisać „trochę się duszę”, ale przecież  samobójca też nie wiesza się delikatnie. Zatem się kurwa duszę i z dnia na dzień czuję jak ubywa we mnie życia. Chciałam zmienić pracę i zmieniłam. Tylko to, od czego uciekłam: nieustająca korporacyjna korba, ciągły stres i ostra jazda okazały się być moim powietrzem i życiem. Nauczyłam się funkcjonować inaczej. Działam jak maszyna, korporacyjna suka, którą nakręca się KiPiaJami, wynikami, cyrfami i terminami już skreślonymi w kalendarzu. Dziś sięgnęłam dna: odwiedziłam Pudelka. 

niedziela, 14 lutego 2010

Zielsko






Moje psueudointelektualne notki zdominowane przez grafomanię postanowiłam poprzeplatać nieco bardziej użytecznymi. Zwłaszcza, że kuchnia zaraz obok wanny jest ulubionym miejscem mojego M (ha, nie tylko mojego, bo czasem zdarza mi się pichcić na gościnnych występach). Cóż, może kiedyś najdzie mnie ponownie ochota (a co gorzej któregoś z czytelników) by popełnić coś ryzykowanego w kuchni. Zastrzegam jednak, że jeśli pojawią się przepisy, to jedynie sprawdzone przez żołądek. Co nie oznacza, że są w pełni bezpieczne i daję gwarancję. Bynajmniej – jeśli ktoś sobie coś życzy wypróbować to jedynie na własną odpowiedzialność.

Kiedyś w jednej z warszawkich knajp zażerałam sie (dosłownie) zupą z sałaty. Trafilam w koncu na przepis w jednej z ksiażek BBC, ale w zwiazku z tym ze dla mnie byl mocno niedoskonały i niemiłosiernie mdły, poddałam go OSTREJ modyfikacji...

W duzym rondlu rozpuszczamy maslo. Wrzucamy posiekana cebulę i czosnek. Upajając się cudownym smrodkiem - szklimy. Dodajemy włoszczyznę i kostkę rosołową. Dolewamy nieco wody, zeby sie nie przypaliło. Dusimy pod przykryciem. Sałatę kroimy, wrzucamy i czekamy az sie zielsko stanie wiotkie. Dorzucam chilli (lubie tą zupe na mocno ostro, wiec tu uwaga:P) Odstawiamy z gazu i ...miksujemy. Oczom powinna ukazać się mało apetyczna papka. Nie zrażamy się. Wracamy na gaz i na wolnym ogniu dolewamy... mleko. Nie doprowadzamy już do wrzenia. Dodajemy gałki muszkatałowej do smaku. Startej oczywiście. Do talerza dorzucamy garść grzanek, najpiej czosnkowych.


ZUPA Z SAŁATY
  • 2 łyzeczki masła
  • 1 big cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • kostka rosołowa
  • pół paczki włoszczyzny
  • Duuuuża glowka sałaty (albo i 1.5)
  • papryka chilli
  • szklanka mleka
  • gałka muszkatałowa

sobota, 13 lutego 2010

huragan

Do sypialni wsuwa się noc. Podstępnie manipuluje moim nastrojem, wskazuje mi nie tylko nagość i jej brzmienia. Naładowana emocjami dnia, przesiąknięta muzyką, czasem nie nadążam za neuronami. Lecę daleko, upadam nisko. Wszyscy wiedzą, że to się stanie, lecz nie dzisiejszej nocy. Dziś jestem sama. Śpię z paroma płytami, które nie znają komercyjnego wysypiska, których nie potrafie nucić sama, bo jest ich sporo, bo są trudne do opanowania jak ja we własnej sypialni. Jestem pełna wątliwości czy żyć... jak dotychczas. Czy szukać, czy pozwalać się znaleźć, czy pozwolić sobie wreszcie nadal nienawidzieć miłości. Porosłam kolcami, negacją, toksyczną warstwą niewiary w mężczyzn, czy nienawiścią kochającej części siebie. Nieważne, że leże na łóżku skoro nade mną wiruje tyle myśli poobijanych nie tylko przez ściany. Gdy już opadną, wbiją się we mnie jeszcze mocniej. Ważne są teksty słuchanych utworów, zanim nie wbiegnie do moich żył coś na sen. Kiedyś nieprzespane noce oznaczały rozkosz, dziś mimowolnie odklejam się od radości życia.

Zastanawiam się ile czasu zajmie mi jeszcze sprzątanie tego gruzu...